poniedziałek, 9 lutego 2015

Złotowłosa dziewczynka, czyli moja tunezyjska przygoda cz.1

Cześć!

Na dobry początek postanowiłam napisać o mojej wielkiej miłości, czyli Tunezji

Gdzie Tunezja leży, mniej więcej każdy raczej wie, ale co tak na prawdę wiemy o niej poza tym, że jest krajem muzułmańskim z pięknymi plażami i ciepłym klimatem? Dzisiaj chciałam wam przybliżyć to, jak mniej więcej Tunezja wygląda w moich oczach - z perspektywy osoby, która przez kilka lat mieszkała z Tunezyjczykiem i spędziła w Tunezji 4 miesiące, pozostawiona pod opieką tamtejszej rodzinki w małym, nieznanym przez turystów miasteczku. :-)


Mieszkaliśmy w skromnym lokum, którego drzwi wychodziły na podwórko dzielone z sąsiadami z drugiego domu. Było nas 6, w porywach do ośmiu osób w dwupokojowym, parterowym domku. Uwielbiałam wspinać się na jego dach i spędzać tam czas- szczególnie nocami, bo było wtedy przyjemnie chłodno, a na niebie widać było o wiele więcej gwiazd niż w moim rodzinnym Lublinie.

Miasteczko, o którym piszę, nazywa się Mateur i jego budynki mają w sobie tyle cudownego tunezyjskiego uroku! Większość z nich ma bielone wapnem ściany, często zdarzają się też domy, których ściany w ogóle nie są pomalowane. Centrum miasteczka stanowi targ (souk), na którym można dostać wszelkiego rodzaju warzywa, owoce, mięso, przyprawy, a w niektórych sklepach nawet kameleony i inne zwierzątka. Miasteczko było pełne męskich kawiarni, w których panowie spotykali się po pracy na shishę, kawę i relaksujące pogawędki. To, co z perspektywy Polki było dla mnie wyjątkowe w takich kawiarniach, to że ich klienci lubili przesiadywać na zewnątrz i obserwować przechodniów. Do tego właściciele kawiarni i nie tylko, często przemywali wodą chodniki przylegające do ich lokali. W taki sam sposób przywykli oni do czyszczenia wnętrz zarówno lokali jak i swoich własnych domów- podłogi robi się tam z kamienia, więc nadmiar wody nie stanowi żadnego problemu.

Mieszkańcy Mateur raczej niezbyt często (o ile w ogóle) spotykali się ze słowiańsko wyglądającymi osobami, dlatego też mój nietypowy dla przeciętnych mieszkańców tego miasteczka kolor włosów (blond) prowadził do wielu przezabawnych sytuacji. Pamiętam jak raz szłam przez targ i jedna dziewczynka zapatrzyła się na mnie do tego stopnia, że wpadła w stertę kartonów i razem z nimi wylądowała na ziemi. Z kolei innym razem mój pies (który bardzo lubił gryźć ludzi) zaczął mi uciekać przez otwartą furtkę podwórka. Szybko wybiegłam za nim, żeby go złapać i po chwili ułyszałam krzyk przerażenia dwóch małych dziewczynek. Popatrzyły na mnie chwilę z wybałuszonymi oczami, po czym jedna z nich zaczęła uciekać najszybciej jak mogła krzycząc Satan! (To określenie padało w moim kierunku na tyle często, że zaczęłam się zastanawiać nad wyobrażeniem diabła w islamie i tym czy naprawdę jestem do niego tak uderzająco podobna).

Tunezja, to miejsce, w którym mimo młodego wieku, spotkało mnie najwięcej przygód w moim życiu! Mam masę historii do opisania, jednak nie chcę aby ta notka była bardzo długa, dlatego rozłożę jej pisanie na kilka części. Możliwe, że będą one przeplatane notkami o innej tematyce, aby blog nie stał się monotematyczny. 

Na razie! :D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz